lördag 20 september 2014

Om volontärarbetet / O wolontariacie

Det är andra gången jag ska engagera mig i volontärarbete utomlands. Den första gången kom jag från Polen till Sverige till ett projekt inom Europeisk volontärtjänst (EVS) som är nuförtiden en del av Erasmus + och som EU står bakom. Nu (imorgon!) åker jag med en organisation som heter PeaceWorks Sweden och som har jobbat med volontärutbyten sedan 70-talet. PeaceWorks är en del av ett internationellt nätverk ICYE och hela idéen bygger på det riktiga utbytet. Till skillnad från EVS betalar man en avgift för att delta i projektet och de pengarna gör det möjligt för en annan person (i bästa fall från Costa Rica, men kanske från ett annat medlemsland) att tillbringa lika mycket tid i Sverige och fǻ mat, boende och försäkring, precis som jag ska få i Costa Rica (och som är betalt från en annan persons avgift). Volontärer från hela världen bor och jobbar varje år på olika folkhögskolor i Sverige (själv har jag träffat bl.a. de från Kenya, Honduras, Taiwan, USA).

Schysst idé, tycker jag och allt detta för att bidra till fred i världen. Och jag tror att det fungerar. Många av mina kompisar har deltagit i volontärprojekt och de flesta engagerar sig vidare. Jag skulle kunna prata i timmar om det man får av det, men några av det viktigaste:
- personlig utveckling - man utsätts för situationer man skulle aldrig få uppleva hemma och så oftast klarar man dem, mycket att lära sig om sig själv.
- öppenhet för andra kulturer - främst den kulturen man jobbar i, inte alls samma sak som att vara turist, plus ofta en utmaning av att samarbeta med volontärer från andra länder.
- man fattar att välgörenhet behöver inte handla om jättestora saker - själva grejen med att volontärarbeta i länderna som verkar ha det bra, men ändå finns det små saker man gör som kan göra skillnad för vissa personer. Samma kan man bara göra hemma.
- att lokalt folk får träffa någon från en annan kultur - det tycker jag har värde i sig.

Om man vill veta mer så har jag lagt några länkar till höger (jag ska försöka samla fler bra grejer i framtiden).

Vad ska jag göra nu då? Jag ska jobba på en stor NGO i San José, Costa Ricas huvudstad. Jag vet inte mer än att jag ska hjälpa till på ett daghem. Jag försöker inte ha för många förväntingar, men om några barn får ha det roligt en dag på grund av mig, får lära sig något från mig eller får sin första inspiration till att åka utomlands någon gång, så blir jag glad.

Heja! Nu höll tummarna för min resa!


A teraz po polsku:

Po raz drugi jadę na wolontariat za granicę. Pierwszy raz z Polski do Szwecji w ramach wolontariatu europejskiego (EVS), który teraz jest częścią Erasmus Plus o ile się dobrze orientuję. Tym razem (jutro!) wyjeżdżam z organizacją PeaceWorks Sweden, która pracuje z wymianą wolontariuszy od lat 70. PeaceWorks jest częścią założonej po drugiej wojnie światowej międzynarodowej organizacji ICYE (patrz link po prawej), do której niestety Polska nie należy. Cała idea polega na wymianie. W odróżnieniu od EVS, płacę za udział opłatę, która umożliwia osobie z biedniejszego kraju (idealnie z Kostaryki, ale czasem i z innego kraju członkowskiego) pobyt w Szwecji z zakwaterowaniem, wyżywieniem i ubezpieczeniem, taki jak ja dostanę w Kostaryce (opłacony mniej więcej przez osobę stamtąd). Takich wolontariuszy jest co roku kilkunastu w całej Szwecji, najcześciej pracują i mieszkają w wiejskich "Szkołach Ludowych" (tak jak ja na moim EVSie). Niedawno spotkałam parę osób m.in. z Kenii, Hondurasu, Tajwanu i USA.

Ja uważam to za super pomysł, a cała wymiana ma przyczynić się do wspierania pokoju na świecie. I ja myślę, że to działa. Wiele osób, które znam, które wyjechały na wolontariat, nie skończyły na tym, ale dalej się angażują. Mogłabym godzinami mówić o zaletach wolontariatu, ale wymienię tylko te dla mnie najważniejsze:
- osobisty rozwój - człowiek wystawiany jest na sytuacje, z którymi nigdy nie spotka się w domu, i jakoś sobie z nimi radzi, dużo można się nauczyć o sobie samym.
- otwartość na inne kultury - przede wszystkim tą, w której przyszło człowiekowi pracować (zupełnie inne doświadczenie niż bycie turystą), ale też często wyzwanie współpracy z wolontariuszami z jeszcze innych krajów.
- można zrozumieć, że dobroczynność (czy jak to nazwać) nie musi od razu być jakimś wielkim projektem, który zmieni cały świat. Szczególnie w moim przypadku, gdzie wyjeżdżam do krajów, które mają się dobrze, można sobie uświadomić, że czasem bardzo małe rzeczy robią różnicę dla niektórych osób. I to samo można robić u siebie.
- że lokalsi mogą spotkać osobę z innego kraju, do którego być może nigdy w życiu nie pojadą, jest dla mnie wartością samą w sobie.

To taki skrót, postaram się rozwinąć dział linków po prawej, dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej.

Ok, to co ja właściwie teraz będę robić? Będę pracować dla dużego NGO w San Jose, stolicy Kostaryki. Wiem tylko tyle, że przede wszystkim będę pomagać w opiece nad dziećmi w przedszkolu, które należy do tej organizacji. Staram się nie mieć żadnych oczekiwań, ale jeśli chociaż parę dzieci będzie miało ze mną udany dzień, nauczą się czegoś ode mnie, albo będę ich pierwszą inspiracją do późniejszych podróży, to mi wystarczy.

No to jadę, trzymajcie kciuki za podróż!