lördag 18 oktober 2014

Natt i San Jose

Igår natt fick jag se ett till ansikte av San Jose. Tillsammans med ett gäng på 25-30 volontärer från organisationen Obras del Espíritu Santo åkte jag till stan för att dela ut mat till hemlösa. Först var det bön i kapellet, de flesta som hjälper till är djupt religiösa. Själv är jag inte det men jag har stor respekt till det här sättet att vara religiös på. Gruppen var jättevarm, väldigt välkomande och stämningen var så bra. Det var folk i alla olika åldrar och i alla möjliga livssituationer. Alla skrattade och kramade om varanda väldigt mycket.

Sedan åkte vi till stan, ett område med hur många hemlösa som helst. En stor del av folk som lever på gatan kommer från Nicaragua. Där var det en bön till med megafonen där alla håll i händerna med varandra. Efteråt började utdelning av mat och kläder. En del folk kom fram själv och fick maten och till de andra tog vi tallrikar och vandrade lite runt för att dela ut. Det jag tyckte om var att precis alla fick maten om de ville, även om de var påverkade och knappt fanns det något kontakt med dem. De flesta verkade dock må ganska bra, livet gjorde bara att de hamnade på gatan. Vi besökte också en familj med hur många barn som helst, många barn hängde vid utdelningsstället, även om det var mellan tolv och ett på natten.

Det var många känslor inblandade men det starkaste var det positiva. Leenden av de som fick mat och våra egna. Jag har aldrig kramat så många hemlösa förut, skrattat och till och med dansat med dem. Det var en bra grej! Det som jag märker här nästan varje dag - de som har minst ler och skrattar mest, från barnen på barnhemmet till de hemlösa. Det ska jag försöka aldrig glömma!

Samtidigt fick jag lite tankar om hemlösa i Sverige och Polen i det sammanhanget. Framför allt det att hemlösa i Sverige är så sällan svenskar (eller de som tigger på gatorna eller i tunnelbanan, vet inte om de verkligen är hemlösa). Jag tänkte på det förut i Stockholm att när jag hade bott i Krakow så fick jag prata med hemlösa då och då, och det var oftast positiv kontakt. I Sverige är det mycket svårare när det inte finns något gemmensamt språk. Jag tror att många vill bara prata med någon då och då, och igår var det ett bra tillfälle för det.

Generellt sett, en positiv erfarenhet men svårt att beskriva. Jag tror att jag kommer att göra det igen under min vistelse här. Jag har förstås inga bilder men jag illustrerar inlägget med lite konst från San Joses gator. Åtminstone en bra sak i San Jose - street art!




W piątek w nocy miałam okazję zobaczyć jeszcze jedną twarz San Jose. Razem z grupą ok 25-30 wolontariuszy z organizacji, w której pracuję pojechałam do miasta, żeby rozdawać jedzenie bezdomnym. Najpierw była modlitwa w kaplicy, większość wolontariuszy jest głęboko religijna. Ja nie, ale mam duży respekt dla osób religijnych w ten sposób (tzn. przekładających swoją wiarę w praktyczne działania). Wszyscy w grupie byli bardzo fajni, otwarci, ciepli i atmosfera była super. Ludzie w każdym możliwym wieku i z różnych środowisk. Wszyscy dużo się śmiali i uściskiwali.

Po modlitwie pojechaliśmy do miasta, do bardzo nieciekawej dzielnicy, gdzie naprawdę jest wielu bezdomnych. Duża część z nich to imigranci z Nikaragui. Na miejscu była jeszcze jedna modlitwa przez megafon i wszyscy w tym czasie trzymali się za ręce. Potem zaczęło się rozdawanie jedzenia i ubrań. Część ludzi podchodziła sama, do innych osób, które siedziały albo spały na ulicy zabieraliśmy talerze z jedzeniem. Podobało mi się, że wszyscy, którzy chcieli dostawali jedzenie, nawet ci z którymi ledwie dało się nawiązać jakiś kontakt przez alkohol albo narkotyki. Większość ludzi wydawała się jednak mieć całkiem nieżle, jak na sytuację, że mieszkają na ulicy. Odwiedziliśmy też jedną rodzinę z mnóstwem dzieci i wiele dzieci kręciło się też wokół naszego miejsca, chociaż było między dwunastą a pierwszą w nocy.

To chyba normalne, że całemu wydarzeniu towarzyszyło dużo różnych odczuć z mojej strony, ale przeważały te pozytywne. Uśmiechy osób, które obdarowywaliśmy i nasze własne. Nigdy wcześniej nie uściskałam tylu bezdomych i nie śmiałam się, a nawet tańczyłam z nimi. Super sprawa! Coś, co widzę tu prawie każdego dnia – ci, którzy mają najmniej, uśmiechają się i śmieją najwięcej, od dzieci z domu dziecka po bezdomnych.. Mam nadzieję, że nigdy tego nie zapomnę!

Myślałam też w tym kontekście o bezdomych w Szwecji i Polsce. Przede wszystkim o tym, że ci w Szwecji bardzo rzadko są Szwedami. O ile wszystkie te osoby żebrzące na ulicach i w metrze w Sztokholmie faktycznie są bezdomne, tego nie wiem. Zauważyłam to już wcześniej, że kiedy mieszkałam w Krakowie, zdarzało mi się czasem rozmawiać z bezdomnymi i zazwyczaj był to pozytywny kontakt. W Szwecji jest to o wiele trudniejsze, bo rzadko kto mówi po szwedzku. Szkoda, bo mam wrażenie, że czasem ludzie potrzebują sobie po prostu z kimś pogadać i w piątek była też do tego dobra okazja.

Ogólnie rzecz biorąc pozytywne doświadczenie, chociaż trudne do opisanie. Myślę, że zrobię to co najmniej jeszcze raz podczas mojego pobytu tutaj. Nie mam oczywiście żadnych zdjęć, ale ilustruję paroma zdjęciami z ulic San Jose. Przynajmniej jedna rzecz, która mi się tu podoba - street art!