Jag fick också se två väldigt olika naturreservat - det första heter Manuel Antonio och är vackert men fullt med folk och djur. Det är bara att djuren där inte alls är rädda för folk, tvärtom - apor och tvättbjörnar vågar komma fram till folk och stjäla mat. Roligt att se djuren från nära håll men jag saknar balans där. Å andra sidan reservatet som heter Palo Verde var tomt när det gäller folk men man fick se jättemånga arter fåglar. Synd bara att jag saknade en kikare och kunskap om fåglar.
Min sista stranden var Playa Grande vid Stilla Havet, absolut vacker och också en del av naturreservatet där de skyddar framför allt sköldpaddor. Intressant att se hur de gjorde att det fanns några enstaka hotel där vid stranden men starkt ljus och ljud är inte tillåtet på nätterna. Stort respekt till naturen, väldigt tyst och mörkt ställe, toppen!
Och så var det slut av mitt äventyr i Costa Rica. Jag har sett en del av landets naturliga rikedom och jag är absolut imponerad. Jag kan rekommendera Costa Rica som ett resemål, nästan allt där är värt att se, folk är trevligt, det är inte särskilt svårt att ta sig runt och landet är relativt säkert. Det är tyvärr inte särskilt billigt men det är i alla fall billigare än i Sverige.
Jag återkommer snart med en liten sammanfatning av hela min tid i Costa Rica!
Cerro Chirripó. |
Fantastiskt spel av ljus vid soluppgången. Fantastyczna gra świateł przy wschodzie słońca. |
Min personliga höjdrekord. Mój osobisty rekor wysokości. |
Sumpmarken i Palo Verde. Bagna w Palo Verde. |
Vid soluppgången i Playa Grande, julaftons morgon. Wigilijny poranek w Playa Grande. |
Fina Playa Grande. |
En tvättbjörn med sin stulen ost och skinka macka till lunch. Szop wcinający ukradzioną kanapkę z szynką i serem. |
Piszę
już z Polski, gdzie odwiedzam rodzinę i gdzie przy minus 5
stopniach moje ostatnie kostarykańskie przygody wydają się snem.
Przypomniało mi się jednak, co to znaczy zimno w drodze na
najwyższy szczyt Kostaryki – Chirripó. To zdecydowanie moje
ulubione miejsce, mimo wszystkich tropikalnych atrakcji, jakie
oferuje ten kraj. Kocham góry i nigdy nie zapomnę wspinania się na
tych wysokościach w środku nocy, żeby zobaczyć przepiękny wschód
słońca. Z tego miejsca przy dobrej pogodzie można zobaczyć
jednocześcnie Pacyfik i Morze Karaibskie. Tego nam się tym razem
nie udało zobaczyć, ale i tak show natury ze słońcem nad chmurami
był nieziemski.
Odwiedziłam
też dwa bardzo różne rezerwaty natury – pierwszy nazywa się
Manuel Antonio, jest piękny, ale pełen ludzi i zwierząt. Zwierzęta
wcale się nie boją ludzi, wręcz przeciwnie – małpy i szopy
podchodzą do ludzi i kradną im jedzenie. Fajnie zobaczyć zwierzęta
z bliska, ale trochę brakuje mi w tym równowagi. Z drugiej strony
rezerwat Palo Verde, gdzie prawie nie ma ludzi, za to można zobaczyć
mnóstwo gatunków ptaków. Żałowałam tylko, że nie mam lornetki
i że nie za wiele wiem o ptakach.
Moją
ostatnią plażą była Playa Grande przy Pacyfiku, przepiękna i
również część rezerwatu przyrody, gdzie chronią przede
wszystkim żółwie. Interesujące było zobaczyć, jak pogodzone są
interesy ludzi i zwierząt – jest klika hoteli przy plaży, ale
silne światło i głośne dźwięki są zabronione w nocy. Duży
szacunek do natury, przeciche i przeciemne miejsce, super!
I
tak zakończyła się moja przygoda w Kostaryce. Widziałam część
naturalnego bogactwa tego kraju, która jest imponująca. Mogę
polecić Kostarykę jako cel podróży, prawie wszystko w tym kraju
jest warte zobaczenia, ludzie są mili, nie ma szczególnych
problemów z podróżowaniem i kraj jest relatywnie bezpieczny.
Niestety nie jest zbyt tani, szczególnie na polską kieszeń.
Za
niedługo powrócę jeszcze z ostatnimi słowami na temat całego
mojego pobytu w Kostaryce!